Wojciechowska przyznała, że za wypadek, jaki przydarzył się jej w czasie jazdy motocyklem, winę ponosi ona. - Chwila nieuwagi, mój błąd, niestety - wyznała.
Podróżniczka złamała obojczyk, jednak uraz był na tyle poważny, że konieczne było wstawienie tytanowego implantu i kilku śrub. Na jej ramieniu widać długi ślad i szwy - jak sprecyzowała Wojciechowska, założono jej ich aż 21. Jeszcze groźniej jednak brzmi to, czego dziennikarce udało się uniknąć.
- O centymetry minęłam głową barierę energochłonną, zatrzymał mnie bark. Mogę więc powiedzieć, że miałam duuużo szczęścia i bardzo to doceniam. I jeszcze bardziej wierzę w to, że Niemożliwe Nie Istnieje! - napisała. I dodała: Jak widzicie blizna jest konkretna, ale ja wierzę, że "Blizny są jak tatuaże. Tylko że mają lepszą historię". I tego będę się trzymać zawsze.
Martyna Wojciechowska zapowiedziała, że już wkrótce znów znajdzie się na krańcu świata, by przygotowywać relacje dla czytelników i widzów. Jak wyjaśniła, motocykl, którym jechała, trafił do kasacji. Ona sama zaś pokusiła się o krótki bilans swoich wypadków na jednośladach. - Jeżdżę od 10 roku życia i mam za sobą ponad 30 sezonów motocyklowych (a to pierwszy tak poważny w skutkach wypadek), to i tak statystykę mam dobrą :-) Poza tym motocykle są wspaniałe, to ludzie popełniają błędy! - przekonywała.