Były poseł Twojego Ruchu i pierwszy w Polsce zdeklarowany homoseksualista, który został prezydentem miasta otwarcie mówi o swojej orientacji seksualnej. Jak podkreśla, ujawnienie jej nie pomogło mu ani w życiu osobistym, ani w polityce, w której od kilku lat spełnia się zawodowo.

Reklama

Ja wciąż mam takie sytuacje, kiedy kalkuluję, czy powinienem powiedzieć, że jestem gejem, czy nie. Na przykład, jak idę z moim partnerem i jest ciemno, to boję się wziąć go za rękę, bo zaraz ktoś nam sprawi lanie - wyznaje Robert Biedroń w rozmowie z dziennikiem "Polska". Pytany o okoliczności, w jakich ujawnił najbliższym swoją orientację seksualną, prezydent Słupska mówi:

Zostałem wyautowany przez chłopaka, który się we mnie zakochał. Zadzwonił do mojej mamy i powiedział, że mnie kocha. Moja mama nie rozumiała, o co mu chodzi, bo dzwoni jakiś chłopak i mówi, że kocha jej syna. Dopiero za drugim telefonem zrozumiała, o co mu chodzi, więc nie było wiele okazji z ich strony, żeby życzyć mi dziewczyny. Za to moja babcia zawsze życzyła mi, żebym znalazł dziewczynę. Niestety zmarła, zanim ja zrobiłem coming out i zanim moi rodzice się dowiedzieli.

Na pytanie, czy polskie społeczeństwo jest homofobiczne, Biedroń podkreśla, że coraz mniej. - Homofobię, i nie ma się czego wstydzić, nabywamy w procesie socjalizacji. Ja byłem homofobem, i pan nim był, wszyscy byliśmy homofobami i z tego się leczymy. Też musiałem się z tego wyleczyć, bo kompletnie homoseksualizmu nie akceptowałem i się go bałem - podkreśla były poseł. - Ja nie zmienię swojej orientacji homoseksualnej, ale można zmienić postrzeganie osób homoseksualnych czy ich postrzeganie przez innych ludzi.