Jak pisze Fakt:
Reżyserka filmu o noblistce, Marta Meszaros, początkowo tytułową rolę powierzyła Szczepkowskiej. Szczęśliwa aktorka nie tylko wnikliwie studiowała życiorys chemiczki, ale i – jak twierdzi – na prośbę twórców filmu wprowadziła szereg zmian i wątków do scenariusza.
Z czasem Meszaros zmieniła zdanie i główną rolę dała Jandzie. To zabolało Szczepkowską, a prawdziwym ciosem był dla niej fakt, że praca, którą włożyła w scenariusz, została przypisana reżyserce, a o niej nawet nie wspomniano.
Oburzona oskarżyła reżyserkę o plagiat. A teraz, gdy Janda na swojej oficjalnej stronie internetowej opowiada o scenach z filmu o Curie–Skłodowskiej, oberwało się i aktorce.
– Dlaczego ona to robi? Dlaczego daje tak silny przekaz, że zrobią z Meszaros, co chcą? Z moim scenariuszem co chcą? Czemu ma służyć ta złośliwość? Może chodzi tylko o to by mnie jednak sprowokować? Może to rady prawników? Nieskuteczne. Żadnego sądu nie będzie bo ja po prostu nie mam na to siły. (...) Muszę się trzymać. Ciężko będzie – napisała Szczepkowska na swoim blogu.
Przypomnijmy, że początki antypatii między aktorkami sięgają wiele lat wstecz. Podczas studiów panie przyjaźniły się. Ale już podczas pracy w Teatrze Powszechnym nie rozmawiały ze sobą i unikały się. A gdy Szczepkowską zgłoszono do rady artystycznej teatru, Janda orzekła, że jeśli tak się stanie, to ona odchodzi, bo nie życzy sobie, aby osoba, która publicznie ją opluwa, decydowała o jej losie.
Jak powiedziała tak i zrobiła. Od tego czasu między gwiazdami było spokojniej. Ale jak widać do czasu. Bo wszystko wskazuje na to, że wojna, która trwa od 30 lat, weszła w kolejną, gorącą fazę i raczej szybko się nie skończy...