Lider Behemotha uważa, że ściąganie muzyki z sieci to nic złego. Na dodatek przyznaje się w jednym z wywiadów, że sam to robi. Nergal dowodzi także, że dobra płyta, która wyciekła przed premierą do Internetu, wcale nie musi zarobić mniej. Behemoth udostępnia swoim fanom płyty jeszcze przed premierą i podobno nieźle na tym wychodzi: „(…) Jak dotąd, >>Evangelion<<, w porównaniu z poprzednią płytą >>The Apostasy<<, sprzedaje się dwa razy lepiej! Dorobiłem do tego taką teorię, że jeśli jakiś zespół nagrywa świetną płytę, to - czy ona znajdzie się przed premierą w sieci, czy też nie - i tak się obroni. W sobotę ściągnąłem sobie nową płytę Alice In Chains. Słuchałem jej do dzisiaj trzy razy, uważam, że jest świetna. Czekam na premierę, by ją kupić”.
Zaskoczony dziennikarz dopytywał się, czy Nergal aby na pewno ma na myśli nielegalne ściaganie muzyki: „Tak, [ściągnąłem - przyp.red.] z Rapidshare i się z tym nie kryję. Dlatego gdy ktoś mi mówi, że ściągnął sobie krążek Behemotha z sieci, nie potępiam tego. Sam to robię. Ale jeśli płyta mi się podoba, to kupuję. Jestem fanem fetyszu, uwielbiam kawałek plastiku, uwielbiam papier, zapach nowego produktu, uwielbiam czytać teksty w książeczce dołączonej do płyty. Mam w domu kilka tysięcy oryginalnych CD i winyli. Mówię: >>ściągajcie i jeżeli ta płyta się wam spodoba, to proszę, idźcie do sklepu i ją kupcie<<. Po prostu liczę na uczciwość fanów. Może to naiwne, ale może jest właśnie odwrotnie”.
Krótko mówiąc, Kazik nie potrzebnie się zdenerwował i używał brzydkich wyrazów…