Mam wrażenie, że stosowanie nadmiernej ilości dyplomacji w takich sytuacjach nie służy najlepiej wiarygodności naszego kraju. A fakt, że strona rosyjska dotychczas w sposób oficjalny i jednoznaczny - tak, jak zrobił to niegdyś Gorbaczow - nie wzięła odpowiedzialności za Katyń, stanowi jeden z najhaniebniejszych aspektów naszych kontaktów z Rosją.
Sprawę poruszoną niedawno przez niektóre rosyjskie media, czyli rzekomą współpracę przedwojennego polskiego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka z Hitlerem mógł wymyślić tylko idiota i o tym zbytnio nie rozprawiajmy. Jest coś o wiele ważniejszego. Na miejscu naszego premiera poruszyłbym sprawę Katynia w jakimś oficjalnym, czytelnym dla mediów światowych, przemówieniu. Należałoby tylko bardzo precyzyjnie określić tryb i ton tej sekwencji. Na pewno w najbliższym otoczeniu premiera nie braknie osoby zdolnej wygenerować tego rodzaju asertywny komunikat.
Bez ostatecznego rozliczenia tej zbrodni nie ma chyba mowy o normalnych stosunkach polsko-rosyjskich. Jeżeli kiedykolwiek mam powiedzieć do Rosjanina "bracie", on musi powiedzieć, że wie o zbrodni katyńskiej. I za nią przeprasza.