>>>PiS ma swoją superwoman. To... Szczypińska
Nie lubię sportów ekstremalnych, bo spoczywa na mnie ogromna odpowiedzialność. Jestem matką i żoną, a takie wyczyny mogą grozić śmiercią bądź kalectwem. Moim największym sportem wyczynowym jest lot samolotem, chociaż też się boję. Bardzo kocham moje życie i będę go bardzo strzec i nie będę iść za przykładem pani Jolanty Szczypińskiej.
Pochwalam jednak ruch i wszelkie formy poznawcze. Sama uprawiam Nordic Walking i jeżdżę na rowerze. Zastanawiam się często, czemu ludzie decydują się na uprawianie tak ekstremalnych dyscyplin. Z czego to wynika? Czy rekompensują sobie coś takimi wyzwaniami? A może po prostu się sprawdzają? Ja tego nie robię, bo mam o sobie dosyć dobre mniemanie. Znam także swoje granice i nie muszę niczego sobie udowadniać.
Jeżeli ktoś chce poprzez ekstremalne wyczyny odreagować jakieś stresy, to uważam że to świetny pomysł. Każdy robi w życiu to, co musi, i jeżeli pani Szczypińskiej daje to satysfakcję, to powinna to robić dalej. Każda forma ruchu, każda forma towarzystwa itd. jest robieniem sobie dobrze. I jeżeli jej to robi dobrze, to wspaniale. Jedni są uzależnieni od operacji plastycznych, drudzy od ilości posiadania mężczyzn w życiu czy pieniędzy, a jeszcze inni od adrenaliny w organizmie. I to wspaniałe, że jest taka różnorodność. Ja to pochwalam. Bo wszystko jest lepsze od wegetowania od śniadania do obiadu.