Jeszcze trochę i będę bardzo współczuć panu Ziobrze, ponieważ idzie na ścianę. Żal mi go. Takie wyniki sondaży prezydenckich, w których zwycięża z obecnym prezydentem, a poza tym ostatnie starcie z Jarosławem Kaczyńskim, mogą się dla niego źle skończyć. Dlatego dobrze, że pojedzie do Brukseli, bo nikt nie będzie go już tutaj widzieć.

Reklama

PiS jest partią, która nie ma w swoim słowniku takiego słowa jak "rozłam". Ktoś kiedyś powiedział, że bez Jarosława Kaczyńskiego nie ma PiS-u i ja się z tym w pełni zgadzam.

Pan Ziobro nie przypuszczał pewnie, że ma takie duże poparcie wśród społeczeństwa. Wyobraźmy sobie sytuację, w której człowiek chce się trochę usunąć ze sceny politycznej, wyjechać do Brukseli, pouczyć się języków, odłożyć sobie te 7 tys. euro miesięcznie i delikatnie się prześlizgnąć w najbliższych latach. A tu nagle poparcie okazuje się wielkie i człowiek zaczyna się zastanawiać, czy nie lepiej by było zostać na miejscu. A tym samym niestety naraża się swemu "guru, co ma nerwy ze sznuru".

Z kolei sytuacja pana Jerzego Buzka, który jest dużo sympatyczniejszy od pana Ziobry, jest bardzo ciekawa, bo jako premier nie miał najwyższych notowań. Po powrocie z Brukseli, gdzie spędził 2 lata, jawi się nam jako mąż opatrznościowy. Jest miły, otrzaskany w salonach europejskich i nagle może się okazać, że będzie on dobrym kandydatem na prezydenta. Nie narzuca się w telewizji, nie mówi, że jest dobrze, kiedy jest źle i na odwrót.

Reklama

Myślę, że obecnie jako kandydatów na prezydenta można by zaryzykować pana Buzka i Włodzimierza Cimoszewicza. Nasz obecny premier, który został już namaszczony na prezydenta, może się szybko znudzić potencjalnym wyborcom. Nie zdziwię się jednak, jeśli obok tych kandydatów wyskoczy nagle ktoś zupełnie niespodziewany.

ZOBACZ TAKŻE

>>> Zygmunt Chajzer: Jarosław Kaczyński jak zwykle obwinia media
>>> Konjo: Madonna drażni polityków w sutannach