Lekkomyślnego internautę złapali w swoje sidła dziennikarze alternatywnego dwumiesięcznika "Le Tigre". W ostatnim numerze zamieścili szczegółową biografię pechowca, złożoną z jego numerów telefonów, opisów podróży, a nawet jego miłosnych przygód. Co najważniejsze, na ten portret składały się wyłącznie informacje znalezione przez wyszukiwarkę google na ogólnie dostępnych stronach internauty, jak You Tube czy Facebook.
>>> Uważaj na złodziei z Facebook'a
Redakcja "Le Tigre" zaznaczyła, że jej artykuł ma zwrócić uwagę na lekkomyślność internautów, którzy bez zastanowienia zamieszczają w internecie najbardziej intymne szczegóły swojego życia. "Przecież każdy może zrobić z tych informacji dowolny użytek" - przestrzegają autorzy tej prowokacji.
Pechowy internauta nie zamierza złożyć skargi przeciw "Le Tigre", ale zapowiedział, że będzie od tej pory lepiej chronił swoje życie prywatne.
Dziennik "Le Monde" podaje inny podobny przypadek nieostrożności internautów: pracodawcy pokazali w czasie rekrutacji kandydatowi jego zdjęcie z... obnażonymi pośladkami. Jak się okazało, tę fotografię, pamiątkę delikwenta po mocno zakrapianym wieczorze, pracownicy firmy znaleźli właśnie w internecie.