Zwycięstwo Rumuna i oficjalne przywrócenie go do grona żywych nie było jednak pozbawione łyżki dziegciu. Gdy bowiem sąd wydał już swoją decyzję, oznajmił panu Stirbu, że musi pokryć koszty procesu - równowartość 2 tysięcy złotych.
"Oczywiście zapłacę, ale myśle sobię, że może warto było pozostać martwym" - żachnął się, wychodząc z sądu.
Dopiero po kilkunastu miesiącach przekonywania sąd pogodził się z faktem, że stojący przed nim mieszkaniec rumuńskiej Timiszoary rzeczywiście żyje. Gheroghe Stirbu padł ofiarą niedbalstwa. Gdy odnawiał dowód osobisty, okazało się, że urzędnicy wcześniej uznali go za zmarłego.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama