Michał Tusk musiał czuć się jak najważniejsza osoba w państwie. W końcu pod kościół zajechał rządową limuzyną swego ojca - premiera. Z bmw z przyciemnianymi szybami wysiadł z rodzicami. Za obstawę miał funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Teren zabezpieczali policjanci.
Kościół Świętej Trójcy w Gdańsku był zamknięty dla zwykłych wiernych. Mogli do niego wejść tylko zaproszeni goście. Fotografowie "polujący" na pannę młodą - 25-letnią Annę Lew - musieli się tłoczyć za ogrodzeniem. Bramę zasłaniali oficerowie BOR.
Po uroczystości goście wsiedli do piętrowego autobusu, a państwo młodzi do białego, amerykańskiego "krążownika szos". I odjechali na wesele.