Jak to możliwe? Nie, to żaden poważny błąd peruwiańskiej strony ani gafa urzędników. Przynajmniej tak odbierane jest to w Peru. Otóż w Hiszpanii i w krajach latynoamerykańskich panuje zwyczaj nazywania premierów prezydentami rządów. I dlatego polski premier jeździ po Peru samochodem z naklejką "Presidente Polonia PNP".
PNP to prawdopodobnie skrót od Policía Nacional del Perú, czyli oznaczanie chronionego przez policję wozu z oficjalnej kolumny rządowej delegacji. "Presidente Polonia" oznacza w tym wypadku tyle co "presidente del gobierno", czyli szefa polskiego rządu.
Zamieszaniu winni są Hiszpanie. Tam nikt się nie gniewa, gdy na premiera José Luis Rodríguez Zapatero ktoś powie "presidente del gobierno". W Hiszpanii w ogóle nie ma prezydenta, bo to monarchia parlamentarna. Głową państwa jest tam król, a on nie ma pretensji do słowa prezydent.
W Polsce jest jednak zupełnie inaczej. Pomylenie prezydenta z premierem to jednak afera.