Jak wiadomo, w takie dni obok dziecka muszą być i ojciec, i matka. Dlatego dorośli odkładają na bok wzajemne niechęci, urazy, uprzedzenia. A przynajmniej udają, że tak czynią - pisze "Fakt".

Tak było i tym razem. Kinga Rusin i Tomasz Lis przyjechali pod kościół w Powsinie, gdzie ich córka przyjmowała Pierwszą Komunię Świętą, osobno, każde swoim samochodem. Przywieźli też swoich gości. Iga przyjechała oczywiście z mamą, bo z nią mieszka, podobnie jak jej starsza siostra Pola. Wpadły w ostatniej chwili, mało brakowało, a nie zdążyłyby na komunię. Być może Kinga Rusin chciała w ten sposób uniknąć sytuacji, że stojąc pod kościołem, musiałaby się przywitać czy zamienić kilka słów ze swoim byłym mężem czy jego rodziną.

Reklama

W kościele też udało się jej uchronić przed takim spotkaniem. Rozwiedzeni małżonkowie nie usiedli obok siebie, tylko wybrali miejsca w dwóch różnych nawach.Tak samo postąpiła rodzina każdego z nich. Usiadła osobno - pisze "Fakt".

Gdy msza dobiegała końca, z kościoła najpierw wyszedł Lis ze swoją rodziną, a dopiero później rodzina Kingi. I znów zachowywali się tak, jakby siebie nawzajem nie dostrzegali. Na szczęście ów chłodek nie był w stanie popsuć do końca nastroju. Gdy Idze goście złożyli życzenia i dostała prezenty, obie rodziny pojechały na komunijny poczęstunek do domu Kingi. Tomasz Lis wydawał się trochę nieobecny duchem i sprawiał wrażenie, jakby czekał, aż się skończy cała ceremonia. W końcu jednak zacisnął zęby i pojechał z resztą rodziny do domu dziewczynek - pisze "Fakt".

Reklama

Czytaj więcej na www.efakt.pl