Tony Blair miał jednak wiele szczęścia. Konduktor machnął bowiem ręką i pozwolił mu jechać na gapę. Oburzyło to innych pasażerów. "Powinien być potraktowany tak, jak inni gapowicze. To jest nie w porządku" - skarżyli się dziennikowi "Daily Mail".

"Premier chętnie by zapłacił i wciąż jest gotów zapłacić" - zapewnia w odpowiedzi rzecznik Blaira.

Reklama

Prasa przypomina, że od czasu odejścia z funkcji premiera w czerwcu 2007 roku Tony Blair zarabia prowadząc wykłady na uczelniach i doradzając w bankach. Chyba będzie musiał znaleźć sobie jakieś dodatkowe zajęcie, by stać go było na bilety kolejowe - komentuje złośliwie bulwarowa prasa.