Wyobraźnia uczestników konkursu zrobiła wrażenie na mieszkańcach Sydney. Nic dziwnego. Rzadko się widzi samoloty wykonane z tektury, które przypominają świnię, auto, muchę lub rakietę kosmiczną.

Niemal wszystkie maszyny miały rowerowe podwozia i były napędzane siłą ludzkich mięśni. Niektórzy szaleńcy, dla hecy, montowali w swych wehikułach komory wypełnione budyniem. Wszystko po to, by w czasie krótkiego lotu - a raczej skoku z wieży - zrobić zrzut słodkiego deseru.

Akcenty militarne pojawiały się w konkursie nie bez przyczyny. Impreza nosiła bowiem nazwę Sydney Harbor i nawiązywała do słynnej napaści japońskiego lotnictwa na amerykańską bazę wojskową Pearl Harbor.



Reklama