"Zawsze śpię w ogrodzie. Gdy jest -30 i mniej, zakładam na głowę chustę i przykrywam się kocem" - mówi "Prawdzie" Maria Diakowa. Uśmiechnięta 60-latka nie ukrywa, że sąsiedzi się z niej smieją i nazywają bałwanem. Ale ona nic sobie z tych docinków nie robi. Bo śmiech się kończy, gdy zaziebieni lmieszkańcy jej miasteczka biegną do lekarza, a jej nic nie jest.

Reklama

Diakowa opowiada, że jej spanie w zimnie zaczęło się, gdy, jako młoda dziewczyna, często chorowała. Wreszcie postanowiła się leczyć zimnem. Najpierw nie zamykała na noc okna i tylko przykrywała głowę kocem. Okazało się, że jej sposób działa i choroby zniknęły jak ręką odjąć.

Dlatego nieustraszona kobieta poszła krok dalej - zaczęła chodzić po dworze w cienkiej bluzce, bez żadnego płaszcza. Początkowo zatrzymywali ją milicjanci, bys prawdzić, czy nikt jej nie napadł, ale szybko przywykli do jej stylu życia.

Od siedmiu lat nie miała na sobie nic cieplejszego niż cieniutki sweter. A od listopada śpi na dworze. I nie choruje.