Ostatnio Paweł zapuścił długą brodę. Zrobił to specjalnie do swej najnowszej roli. W styczniu aktor przez tydzień kręcił na Słowacji sceny do filmu "Latający Cyprian". Gra tam Martina, kłusownika, który sprzedaje nielegalnie zdobyte mięso.
Takiego Małaszyńskiego jeszcze nie widzieliśmy. Aktor ma brodę, długie włosy, jego zęby zniszczone są przez próchnicę, a paznokcie czarne jak ziemia - obrazowo opisuje "Fakt". "W filmach zawsze staram się zmienić swój wygląd. Do tego musiałem zapuścić długą brodę, której nigdy nie nosiłem. Mam też doczepione długie włosy, ale broda jest prawdziwa, moja, hodowałem ją prawie trzy miesiące" - powiedział "Faktowi" aktor.
Nie od dziś wiadomo, że Małaszyński lubi podejmować wyzwania i dla roli zrobi naprawdę dużo. "Jeżeli jestem w stanie zrobić coś sam, na przykład pójść na siłownię, zapuścić zarost, obciąć włosy na irokeza jak do trzeciej serii <Oficera>, to staram się to robić. Dopiero jeśli nie da rady, posiłkuję się efektami i charakteryzacją" - opowiada. Tym razem zapuścił długą brodę. "Muszę powiedzieć, że niezbyt mi się podobało, nie było to zbyt przyjemne, ale za to żonie podobało się, i to bardzo" - śmieje się. "Ona nie lubi mnie takiego ułożonego, ładnego. Woli, jak jestem trochę zarośnięty, czyli, jak to się mówi, bardziej męski" - dodaje.
Teraz Małaszyński znów jest gładko ogolony, bo tego wymagają jego role w teatrze. Ale jego żona nie będzie musiała długo czekać. Na wiosnę ekipa słowacko-polsko-węgierska ponownie zacznie kręcić "Latającego Cypriana" - czytamy w "Fakcie".