To miał być skok doskonały. Pod osłoną nocy włamywacz z miasta Alice Springs w Australii wspiął się na dach hotelu Gapview, wybrał największy komin i dał nura do środka. Liczył, że złupi mieszkańców hotelu, ale los chciał, że nagle przewód kominowy się zwężył.
Pechowy włamywacz utknął na dobre. Ani w górę, ani w dół. Po dziesięciu godzinach spędzonych w pozycji płodowej jęki nieszczęśnika usłyszał pracownik obsługi hotelowej. Ściągnięto ciężki sprzęt strażacki, karetkę i policję.
"W tym kominie był jak gąsiennica w kokonie! Wyobraźcie sobie, że siedzicie dziesięć godzin z podkulonymi pod samą brodę kolanami!" - mówi Mark James, policjant, który uczestniczył w akcji.
Strażacy półtorej godziny walczyli, aby wydostać ofiarę. Udało się dopiero, gdy młotem pneumatycznym usunęli wielki ceglany piec. Czarny jak smoła, wycieńczony mężczyzna natychmiast "wpadł w ramiona" lekarzy. Ale gdy już dojdzie do siebie, czeka go wizyta w sądzie.