Ale niech nikt nie myśli, że to jakieś złe moce spustoszyły szafę Orłosia i musiał włożyć na siebie to, co ocalało z tego kataklizmu. Nic podobnego, wszystko wskazuje na to, że Orłoś starannie dobierał każdy element swojej niezwykłej kreacji. I widać było, że jest niebywale dumny, mając na sobie strój gwiezdnego romantyka - twierdzi "Fakt".
Uśmiechnięty od ucha do ucha wkroczył na salony niczym kapitan Jean-Luc Picard z filmu science-fiction "Star Trek" do statku kosmicznego Enterprise. Być może znudził mu się już wizerunek spokojnego pana w statecznym wieku. Dlatego oczekujemy z niecierpliwością, co włoży na siebie następnym razem - ironizuje bulwarówka.