Maryla Rodowicz musi zapłacić 37 tys. zł Aleksandrze Przymanowskiej, wdowie po Januszu, autorze książki i scenariusza serialu "Czterej pancerni i pies", za wykorzystanie w swoim teledysku scen z tego filmu - orzekł w czwartek warszawski sąd apelacyjny. Takie jest prawomocne zakończenie trwającego od 2003 r. cywilnego procesu o ochronę praw autorskich, jaki wdowa po pisarzu, autorze tej popularnej w PRL książki i scenarzyście serialu telewizyjnego, wytoczyła znanej piosenkarce. Sąd apelacyjny zmienił wyrok sądu I instancji, który w zeszłym roku żądania Przymanowskiej oddalił.
W czwartek SA stwierdził, że piosenkarka, która wykonywała w 2002 r. piosenkę "Marusia" inspirowaną serialem, powinna była uzyskać od Przymanowskiej zgodę na wykorzystanie w teledysku do piosenki scen z serialu - a tego nie uczyniła. Z tego powodu SA nakazał Rodowicz zapłacenie Przymanowskiej 10 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę doznaną z tytułu braku tej zgody i 27 tys. zł odszkodowania. Do obu kwot należy doliczyć odsetki od 2003 r.
W teledysku Maryla Rodowicz śpiewa nostalgiczną piosenkę: "A my, choć Szarik już padł/ Wciąż nie jesteśmy na tak!/ A przecież Janek, nasz Bond/ Tak bardzo kochał ją/ Marusia, Marusia, maja, maja/ Marusia, Marusia, lublju tiebia...".
Piosenkarka pojawia się w teledysku ucharakteryzowana na filmową narzeczoną czołgisty Janka Kosa - Marusię Ogoniok - w mundurze radzieckiej sanitariuszki, hełmofonie lub berecie z pięcioramienną gwiazdą. Ujęcia z piosenkarką przeplatają się z fragmentami serialu na motywach książki Przymanowskiego. Filmowi Janek, Grigorij, Gustlik i pies Szarik zostali "wmontowani" w teledysk w taki sposób, by mogło się wydawać, że "Marusia-Rodowicz" występowała w oryginalnym serialu.
Sądy dwóch instancji zajmowały się tą sprawą dwukrotnie i wcześniej zapadały w niej różne rozstrzygnięcia, oparte także na ekspertyzach biegłych od prawa autorskiego. Czwartkowy wyrok SA ostatecznie zamyka sprawę i - jak twierdzi pełnomocniczka Przymanowskiej mec. Agnieszka Metelska - nie ma już prawnej możliwości odwołania się od niego do Sądu Najwyższego (zasądzona kwota nie przekracza 50 tys. zł).
W procesie ustalono, że gdy powstawał teledysk, TVP nie miała praw do dysponowania serialem; posiadała je wdowa po zmarłym w 1988 r. Januszu Przymanowskim i o zgodę do niej się nie zwracano, a Maryla Rodowicz i twórcy teledysku dokonali zapożyczenia - na które powinni mieć zgodę, w przeciwieństwie do tzw. utworów inspirowanych, na emitowanie których taka zgoda nie jest wymagana.
"Sąd podkreślił też, że dla przyznania zadośćuczynienia nie ma znaczenia fakt, że krzywda zaistniała po śmierci autora i zadośćuczynienie to należy się właścicielowi naruszonych praw autorskich" - poinformował PAP drugi prawnik Przymanowskiej, mec. Krzysztof Czyżewski.