Jak czytamy w "Fakcie":
- Dzięki jej apelom tysiące anonimowych osób zapisało się do banku dawców szpiku. Tylko nam Doda zwierza się, że znajomi wcale nie palili się do bezinteresownej pomocy. – Takie sytuacje obnażają prawdziwe intencje ludzi. I przyjaciół, i znajomych. Od razu czarno na białym widać, kto jest przy tobie, bo chce się przylansować – powiedziała nam Doda. – Jestem w szoku. Jestem osobą, która w obliczu choroby zadzwoniłaby do byłego męża i powiedziała: słuchaj, stary, nie lubię cię, ale jest problem, więc dzwoń jakby coś. Mój były mąż absolutnie nie zadzwonił. Zresztą wcale mnie to nie dziwi. Nie był w szpitalu nawet po mojej operacji kręgosłupa, więc wcale tego nie oczekiwałam – dodała.
Na szczęście są osoby, na które zarówno Doda, jak i Nergal mogą liczyć nawet w trudnych chwilach. – Mój menedżer Jareczek okazał się świetnym przyjacielem. Koledzy Nergala też wyszli z tego testu przyjaźni obronną ręką. Nergal jest bardzo wzruszony postawą swoich przyjaciół, czego ja niestety nie mogę powiedzieć o niektórych swoich – powiedziała nam zasmucona Doda.