Dla konserwatystów zaskoczeniem może być to, że brak miejsca, w którym można zmienić pieluchę maleństwu, zauważyli posłowie, a nie posłanki. Ale jak widać, panowie idą z duchem czasu.

Reklama

Problem dostrzegł poseł LPR Radosław Parda, który trzy tygodnie temu został ojcem. "Często zdarza się tak, że niespodziewanie muszę pojawić się w Sejmie, a żona jest zajęta, więc muszę zająć się dzieckiem. Chciałbym je móc gdzieś przewinąć" - mówi "Życiu Warszawy". I pisze w tej sprawie prośbę do marszałka Ludwika Dorna.

Ale Parda nie jest jedyny. Znalazł sojusznika w pośle Samoobrony Grzegorzu Skwierczyńskim, który ma syna starszego o tydzień. "Pamiętam, jak raz żona poszła na zakupy, ja zostałem w biurze poselskim z synkiem i nie miałem gdzie zmienić mu pieluchy. Dobrze by było, gdyby w Sejmie pojawiła się taka możliwość" - mówi.

Parda widzi dwa sposoby zamontowania w Sejmie przewijaka. "Mógłby być stojący lub przymocowany do ściany i w razie potrzeby rozkładany" - wyjaśnia. Jego zdaniem, przewijak powinien stać w koedukacyjnej toalecie tak, by mogli z niego korzystać zarówno ojcowie, jak i mamy. Poseł LPR szacuje, że koszt takiego przewijaka to ok. 250 zł.

Pomysł Pardy bardzo spodobał się Tadeuszowi Cymańskiemu z PiS - ojcowi piątki dzieci. "Taki przewijak w dużych instytucjach powinien być standardem. Sam zabieram często dzieci do Sejmu i muszą na przykład czekać na mnie na korytarzu lub w sekretariacie, bo nie ma dla nich kącika" - żali się.

Rzecznik marszałka Sejmu Witold Lisicki zapewnia, że Ludwik Dorn zapozna się z prośbą po powrocie z urlopu. Nie wiadomo tylko, czy zdąży ze spełnieniem prośby. W końcu już niebawem wybory...