Rikszarze jeżdżący z tymi reklamami narzekają, że wcale nie zarabiają więcej od swoich kolegów, którzy wożą reklamy aptek czy baru wegetariańskiego. Czyżby widok gołej pupy nie zachęcał klientów do wsiadania? "Nie ma różnicy" - odpowiadają rikszarze.

Jeden z nich - Adam Zaręba - mówi, że jeszcze żaden pasażer nie zamówił kursu do nocnego klubu, który się na rikszach reklamuje. A byłby to dla niego niezły zarobek. Dziennie dostaje ok. 50 zł, a jeden kurs na striptiz kosztowałby z centrum Łodzi 30 zł.

Przechodnie nie odwracają się jednak z obrzydzeniem od tych riksz. Może tłumnie nie wsiadają, ale oglądać to i owszem, oglądają. Za to przecież się nie płaci!