To się nazywa impreza. Kiedy właściciele klubu zobaczyli wesołą ekipę, na której czele stał biznesmen z Bliskiego Wschodu, nie sądzili, że wypiszą największy w swoim życiu rachunek. A dziewięć par nie próżnowało i raźno wzięło się do picia.

Zaczęło się niewinnie. Na stolik powędrowała butelka wina za 50 dolarów. Ale bardzo szybko goście zaczęli zamawiać butelki szampana Dom Perignon za 1400 dolarów. A potem wjechała gwiazda wieczoru - Metazulem, czyli zestaw ośmiu butelek Cristal Champagne za... 60 tysięcy dolarów. I impreza rozkręciła się na całego.

Kelner jeszcze przez chwilę zbierał kolejne zamówienia. Ale gościom zabrakło już pomysłów, więc stwierdzili: "Po prostu przynoś drinki".

Po pięciu godzinach upojnej imprezy przyszedł czas na rachunek. W sumie wyszło 105,805 funtów, czyli równo 600 tysięcy złotych. To cena morza drinków i... sześciu puszek Coca-Coli. Biznesmen z Bliskiego Wschodu zapłacił rachunek bez mrugnięcia okiem.





Reklama