Dawno, dawno temu, na początku lat 70., Brian May był prawdziwym specem od pyłu międzyplanetarnego. Pracował nad doktoratem w prestiżowym Kolegium Królewskim w Londynie. Do 1974 roku, kiedy zrezygnował i poświęcił się karierze muzyka rockowego. I właśnie jego zdjęcia z gitarą, a nie z teleskopem obiegły świat, zapewniły mu sławę i pieniądze.
Jednak prawdziwa miłość nie umiera - uczucie do nauki odżyło rok temu, gdy wraz z dwoma kolegami May napisał książkę o początkach wszechświata. Dlatego kilka miesięcy temu gitarzysta odgrzebał stare notatki i wreszcie skończył pracę doktorską.
Teraz dzieło muzyka wezmą pod lupę recenzenci. Jeżeli ocenią je pozytywnie, od maja przyszłego roku będzie się można zwracać do Briana Maya "doktorze".