Kiedy z sopockiej sceny rozbrzmiała dobrze wszystkim znana muzyka Rubika, a na dole telewizyjnych ekranów pojawił się numer, pod którym można było oddać na nią głos, miliony telewidzów nie przypuszczało, że chwytając w tym momencie do ręki komórki… pogrążają swego idola. Bo te wszystkie głosy spłynęły nie na konto twórcy „Psałterza wrześniowego”, lecz tych, którzy od kilku tygodni zawzięcie z nim konkurują, choć korzystają z jego dorobku - pisze "Fakt".

Jak do tego mogło dojść? W kwietniu Piotr Rubik ostatecznie rozstał się z wieloosobowym zespołem, występującym na licznych koncertach z jego kompozycjami. Rozstanie poprzedziły prawnicze boje, a Rubik skarżył się, że znaleźli się ludzie, którzy chcieli wykorzystać jego muzykę i grać ją dalej, ale już bez niego. „Nie byłem już twórcą i kompozytorem, ale jedynie dobrze opłacanym dyrygentem, a czasami nawet (…) <dyrygenciną>” - żalił się w wydanym wtedy oświadczeniu.

Finał był taki, że podczas gdy jego dawny zespół koncertował na całego, wykonując jego kompozycje, on, człowiek o duszy artysty, musiał ciągać się po sądach. Poszukał więc nowych wykonawców - zdolnych muzyków, utalentowanch wokalistów. Ich właśnie przywiózł do Sopotu, na TOPtrendy. Ale to nie oni wygrali w SMS-owym głosowaniu na najlepsze wykonanie, tylko ci, którzy skorzystali z jego sławy. A przecież to zupełnie jasne - ludzie głosowali na dobrze im znaną muzykę Rubika, nie zaś na anonimowy dla nich tłum chórzystów. Co prawda Rubik dostał nagrodę TOP za „Psałterz wrześniowy”, najlepiej sprzedającą się płytę w Polsce, ale uczucie niesmaku pozostało…

Jak musiał czuć się Rubik, kiedy ludzie, którzy go zawiedli, odbierali nagrodę za wykonanie jego piosenki - tego nikt nie wie. Ale kompozytor zachował twarz i niczego po sobie nie dał poznać. "Ja i tak się cieszę się" - zapewniał w rozmowie z "Faktem". "Publiczność przecież głosowała na moje utwory. Większość ludzi była przekonana, że głosuje na mnie" - dodał.

"Mam zamiar iść naprzód, nie będę latami grał tych samych utworów" - zapewnił "Fakt" kompozytor. A publiczność sama zdecyduje, czego chce słuchać.