Przekonali się o tym organizatorzy koncertu Beyonce w Danii. Oprócz warunków finansowych w umowie wyraźnie napisano: "Pod żadnym pozorem nie umieszczać w moim pokoju cukierków, czekolady i chipsów". To wcale nie oznacza, że piosenkarka się głodzi. W menu zażyczyła sobie: kurczaka z rożna, duszonych brokułów z czosnkiem, tak samo przyrządzonego szpinaku. Poza tym zielony groszek, galaretkę bez cukru i pepsi. Oczywiście "light".

Dzięki temu kontraktowi wiadomo też więcej o zachciankach Beyonce. Jeden z punktów precyzuje jaka temperatura ma panować w jej hotelowym pokoju. To 25 stopni Celsjusza.

Być może Beyonce uważa, że nie wypada jej samej przekręcać pokrętła klimatyzacji? Tak to jest z tymi gwiazdami...