Ten flash mob udał się świetnie. Był jednym z największych zorganizowanych do tej pory w Polsce. Tłum wyrósł znienacka - punktualnie o drugiej po południu - "postrzelał" i... zniknął.

"Znikający tłum" to chyba najlepsze tłumaczenie angielskiej nazwy tego rodzaju akcji. Pierwsi organizowali je znudzeni nowojorczycy. Około setki osób położyło się w jednym momencie na podłodze hipermarketu. Nierozumiejący o co chodzi klienci myśleli, że to zamach terrorystyczny. Też położyli się na ziemi. I nieświadomie też wzięli udział we flash mobie...

Z czasem akcje, na które nieznający się ludzie umawiają się najczęściej w internecie, dotarły do Europy, a w końcu i do Polski. Największe organizowano w Katowicach, Wrocławiu i Poznaniu.