Sąd w Szczecinie po kilkunastu miesiącach śledztwa, przesłuchaniu świadków i wysłuchaniu informacji o zdrowiu krokodyli nilowych zadecydował, że gad, który na dobre zadomowił się w przydrożnej restauracji, musi tam zostać. Zmiana otoczenia mogłaby go zabić! Specjaliści orzekli, że gad ma słabe serce, mógłby nie wytrzymać przeprowadzki i dostać zawału - donosi "Fakt".
Zębata bestia jest własnością Jana Bogusławskiego. Krokodyl wykluł się z jajka w jego wylęgarni. "Miał być egzotycznym ptakiem, wyszedł z tego gad, ale taki milusi, że się do niego przywiązałem" - opowiada "Faktowi" restaurator, który podrzutkowi wybudował piękne terrarium i uczynił z niego atrakcję swojej restauracji.
A to nie spodobało się ekologom, którzy postanowili zadomowionego w restauracji krokodyla przenieść za kraty i wytoczyli proces jego właścicielowi. Przegrali, a Willi skorzysta na całej aferze, bo sąd nakazał Janowi Bogusławskiemu rozbudowę restauracyjnego terrarium.
Mieszkańcy Renic, małej wsi niedaleko Szczecina, odetchnęli z ulgą. Ich ulubieniec, czyli krokodyl nilowy Willi, maskotka przydrożnej restauracji Auto Port, nie zostanie zamknięty w ogrodzie zoologicznym.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama