Tuningowane sanie z włókien węglowych zamiast z tradycyjnej stali, do tego specjalne płozy, smary i odpowiednie malowanie. Psy karmione wysokoenergetycznym żarciem. Wszystko to po to, by osiągnąć jak największą prędkość swojego zaprzęgu. A potem nocą już można stanąć do wyścigu.

Reklama

Szaleńcy mknący z prędkościami ponad 30 km/h paraliżują miasteczka. Ludzie boją się wyjść na ulice, bo nikt nie wie, kiedy rozlegnie się przerażające ujadanie psów i na horyzoncie pojawią się rozpędzone sanie.

Młodzi Kanadyjczycy demolują ulice, bo czasem nie uda im się wejść w zakręt, są też przypadki poturbowanych przechodniów, a nawet... białych niedźwiedzi. Ostatnio zniszczyli lodowy pomnik piosenkarki Alanis Morissette siłującej się z wściekłym rosomakiem.

Policja robi, co może, by złapać szaleńców, ale funkcjonariusze mają ciężką robotę. W tych miasteczkach zazwyczaj jest jeden czy dwóch stróżów prawa, których skutery śnieżne nie są w stanie dogonić tuningowanych sań.