Amerykanin Matt Robinson, budowlaniec, pracował przy stodole. W pewnym momencie zachwiał się i tak pechowo skierował pistolet na gwoździe, że strzelił sobie prosto w klatkę. 8-centymetrowy metal trafił prosto w jego serce. "Gdy spojrzałem w dół, zobaczyłem główkę gwoździa wystającą znad koszuli. Byłem przerażony, nie wiedziałem co robić" - opisuje Matt.

Lekarze i spece od rentgenów, którzy oglądali prześwietlenie, kręcili z niedowierzaniem głowami - pierwszy raz coś takiego widzieli u żywego człowieka. Mało tego, chłopak sam chodził, mówił, prawie tak, jakby się nic nie stało. Cztery godziny po wypadku lekarze wyjęli gwóźdź z jego klatki. Okazało się, że Matt miał piekielne szczęście. Gwóźdź zatrzymał się na kośći i wbił tak mocno, że zadziałał jak korek - zablokował krwawienie.

Ze szczęśliwego zakończenia sprawy najbardziej cieszy się dziewczyna Matta - Brittany Morgan. Bo właśnie spodziewa się z chłopakiem biźniaków.