Brytyjski tygodnik "News of the World", powołując się na przyjaciół byłej piosenkarki, ujawnił, że Britney wypisała sobie na ogolonej głowie liczbę szatana "666" i biegała korytarzami kliniki, płacząc i wykrzykując: "Jestem Antychrystem, jestem Antychrystem!".

Po tym wybuchu szaleństwa próbowała odebrać sobie życie - donosi "Fakt". "Skręciła z prześcieradła pętlę, umocowała ją na lampie i chciała się powiesić" - relacjonuje jeden z przerażonych przyjaciół Britney Spears. Przerażony i bezradny był także personel kliniki. Dopiero lekarze z pogotowia położyli kres szaleństwom piosenkarki.

Jeszcze tego wieczoru odwiedziła ją jej matka i mąż Kevin Federline, z którym przecież żyje w separacji i z którym toczy wojnę o prawa do opieki nad ich dwójką małych dzieci. "Kevin bardzo się martwi o Britney. W ogóle facet się ostatnio zmienił na lepsze" - zdradza jeden z ich przyjaciół. Nawet ogolił się na łyso, by w ten sposób wspomóc żonę.

I wydaje się, że cała nadzieja, iż Britney wyrwie się z sideł szaleństwa, jest właśnie w jej mężu. Prowadzi z nim długie telefoniczne rozmowy. Zapewnia, że go kocha, a nawet błaga, by do niej wrócił. "Postanowiła ratować swoje małżeństwo. Myśli nawet o trzecim dziecku" - mówią przyjaciele. Być może reaktywacja małżeństwa i macierzyństwo pozwolą nieszczęśliwej kobiecie odbić się od dna. Federline jednak wstrzymuje się z deklaracjami. "Porozmawiamy, jak Britney uspokoi się i wydobrzeje" - obiecuje tancerz.

Spears już od dawna nie nagrywa nowych piosenek. Gdy jej małżeństwo z podrzędnym tancerzem i bawidamkiem Kevinem Federline'em legło w gruzach, topiła smutki w alkoholu, narkotykach i nocnych eskapadach w towarzystwie innej zdegenerowanej gwiazdeczki, Paris Hilton. Efekt był do przewidzenia.







Reklama