Córka uciekła im podczas odprawy. Zaniepokojeni postawili na nogi całą obsługę lotniska. Po kilkunastu minutach okazało się, że dwulatka siedzi już w samolocie, ale nie tym co trzeba. Bo miała z rodzicami lecieć do Tunezji.

"Zauważyliśmy dziewczynkę, dopiero gdy wieża kontrolna poinformowała nas o jej zniknięciu. Nikt nie przypuszczał, że dwulatka jest sama. Usiadła i zapięła pasy" - opowiada stewardesa.

Rodzice dwulatki odetchnęli z ulgą, gdy córka się odnalazła. Ale o uldze nie może mówić obsługa lotniska, która teraz musi tłumaczyć się ze swoich dziurawych zabezpieczeń.