Królem metroseksualnych amatorów kosmetyczki jest David Beckham. Gwiazda Los Angeles Galaxy dba o strój, cerę i włosy. Ten najbardziej rozpoznawalny piłkarz świata przejdzie do historii nie jako futbolista, ale facet, który co pół roku zmienia fryzurę.
Na głowie miał już wszystko: długie pióra, jeżyka, grzywkę, czesał się gładko na żel, farbował i fundował trwałą ondulację. Ma też swoje perfumy, które w nazwie mają jego nazwisko. Złośliwe plotki głoszą, że 10 tysięcy funtów (blisko 60 tys. zł) miesięcznie wydaje na swoje paznokcie, także te u stóp.
Beckham był jedną z pierwszych sław, która z lubością zawieszała na sobie jubilerskie cacka z brylantami - kolczyki czy bransoletki nie są Beckhamowi obce.
Innym miłośnikiem brylantów jest raper P. Diddy. Sean Combs, bo tak w rzeczywistości się nazywa, nosi nie tylko kolczyki warte setki tysięcy dolarów, ale i hip-hopowe łańcuchy - oczywiście złote. Cena takiego cacka liczona jest w setkach tysięcy dolarów.
Co więcej, raper na tyle zainteresował się modą, że stworzył własną linię odzieżową "Sean John", która odnosi sukcesy zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i Europie.
Jednak najlepiej ubranym mężczyzną w show-biznesie jest bez wątpienia Justin Timberlake. Zawsze perfekcyjnie wystylizowany - nawet gdy wydaje się, że jego strój jest w nieładzie, to tylko pozory. Wszystko zawsze jest starannie przemyślane.
Piosenkarz nie założy na siebie koszuli, która nie ma metki znakomitego domu mody i nie kosztuje przynajmniej 200 dolarów. Ponoć ma niesłychaną słabość do butów - muszą być włoskie, oczywiście skórzane i robione na zamówienie. Nawet trampki Justin zamawia ze specjalnych krótkich serii.
Justin jest też stałym bywalcem pokazów mody. Przyznaje, że jest to jedno z jego głównych zainteresowań, zaraz po muzyce. O tym, że to on wyznacza trendy, najlepiej świadczy fakt, że słynny projektant Yves Saint Laurent wziął sobie Timberlake'a do pomocy przy promowaniu swej najnowszej kolekcji.
A kilka dni temu idol nastolatek wystąpił na pokazie znakomitego projektanta odziany w wąskie flanelowe spodnie i opięty złoty top.
Czasem okazuje się, że strój to nie wszystko. Aktor Michel Douglas ponad markowe stroje ceni sobie odmłodzoną, zadbaną skórę. Patrząc na jego wygładzoną twarz, trudno uwierzyć, że ma już 63 lata. A to wszystko za sprawą licznych operacji plastycznych.
Ostatnio naciąganie skóry twarzy zafundował sobie w zeszłym roku. Wszystko wydało się, gdy paparazzi przyłapali Douglasa na lotnisku i zrobili mu zdjęcia - wyraźnie było na nich widać plastry kryjące blizny za uszami aktora.
Ale jak chce się zatrzymać przy sobie o 25 lat młodszą żonę, piękną aktorkę Catherine Zeta-Jones, to nie można wyglądać jak emeryt.