Szczegóły zdarzenia co prawda nie są znane, ale można się domyślać, że Willis kręcił kolejną scenę bijatyki, z których seria "Szklanych pułapek" jest znana. I najprawdopodobniej nie zdążył uniknąć ciosu. Skończył ze strzaskaną twarzą na szpitalnej leżance. Po kilku godzinach, z zaszytym łukiem brwiowym, wrócił na plan.
Ciekawe tylko, czy tę naturalną kontuzję zobaczą w filmie widzowie. No cóż, byłoby realistycznie. Ale czy podstarzały już Willis powinien tak poświęcać swoją facjatę dla filmowych efektów? Może już czas na emeryturę albo ckliwe dramaty?
Inna sprawa, że jeszcze niedawno chojraczył, że będzie bił wszystkich, którzy odważą się z niego śmiać... A tu taki klops.