Piosenkarz już szczęśliwy wracał do domu. W kieszeni miał czek na półtora miliona dolarów, który dostał od rosyjskiego milionera za sylwestrowy koncert. Sprzęt i ludzie zostali zapakowani do samolotu i...
Wybuchł pożar. Kiedy udało się go w końcu ugasić, okazało się, że samolot jest cały, ale sprzęt sceniczny - instrumenty, elektronika - dokumentnie spłonął. Pożar najprawdopodobniej spowodował technik, który chciał jeszcze trochę pobawić się petardami.
Teraz George Michael zamiast wydać zarobione pieniądze na przyjemności, będzie musiał kupić nowy sprzęt. Ale jak to mówią - fortuna kołem się toczy...