Problem pojawił się, gdy dziewczynka zaczęła zbyt szybko naciskać guziczek, dzięki któremu laleczka mówiła. Za którymś razem "Mała Syrenka" rzuciła niecenzuralną wiązankę. "Byłam w kompletnym szoku" - mówi matka Juliany, Stephanie, która sprawdziła laleczkę i też nasłuchała się wyzwisk.
Firma Mattel, która wprowadziła na rynek laleczkę, twierdzi, że rodzice musieli się przesłyszeć. Co prawda szefostwo zaproponowało wymianę zabawki, ale jednocześnie odmówili wycofania "Małej Syrenki" z rynku. Jak zapewniała Sara Rosales z biura prasowego firmy, kilka laleczek zostało wielokrotnie przetestowanych i inżynierowie z firmy nie usłyszeli niczego niepokojącego.
Problem jednak nie skończył się wraz z wymianą zabawki. Bo mała zaczęła z lubością nowo poznane słowo powtarzać. Jej rodzice są załamani.