Żaden normalny człowiek nie sprzedałby takiej korespondencji. Bo to przecież Marlon Brando tworzył historię kina. Wystarczy przypomnieć "Bunt na Bounty" (1962) czy "Czas Apokalipsy" (1979). Już nie mówiąc o tym, że nie każdy mógł dostać od niego list. A zwłaszcza taki, w którym aktor opowiada o tym, że jest przykuty do łóżka i choroba na nic mu już nie pozwala. I, że życzy wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

Ale najwyraźniej dla Charliego Sheena (też aktora, m.in. "Hot Shots" 1991 i "Trzej Muszkieterowie" 1993) słowa Brando można tylko i wyłącznie spieniężyć. Zwłaszcza wtedy, gdy kolejne rozwody (m.in. z Denise Richards) i skandale wyciągają mu z portfela kolejne tysiące dolarów. Ale dzięki tym problemom każdy, kto ma ponad tysiąc dolarów (trzy tysiące złotych), może stanąć do licytacji na portalu "Lelands". Ciekawe, czy Sheen nie zmienia zdania i też nie zacznie licytować?