Właściciel uciekinierów do tej pory nie może wyjść z podziwu. Właśnie wybierał się do zagrody, by oporządzić je przed świętem. Gdy dotarł na miejsce - zdębiał. Za kratami wiało pustką. Indory jakimś cudem uciekły.
Przez nikogo niezauważone przedarły się przez całe miasto aż do stacji kolejowej. Miały dobry plan. Chciały dotrzeć do Nowego Jorku i wmieszać się w tłum. Miały do przejechania zaledwie 30 km, musiały jednak poczekać kilkanaście minut na najbliższy pociąg. "Wyglądały, jakby czekały na pociąg, jakby chciały uciec przeznaczeniu" - opowiada wstrząśnięty Dan Stessel, rzecznik linii kolejowych stanu New Jersey - NJ Transit.
Na stacji indyki wypatrzyła kamera przemysłowa. Stały na peronie z otwartymi z przerażenia dziobami, przestępując niecierpliwie z nogi na nogę. Bezwzględny pościg pojawił się po chwili. A kara za ucieczkę była z góry do przewidzenia. Prawdopodobnie ptaki już czekają, by trafić do stół.