Jeszcze dwa dni temu brytyjska gazeta "News of the World" była gotowa zapłacić za porno-kasetę z wybrykami piosenkarki i jej męża 50 mln dolarów. Ale Schmidt, który trzęsie amerykańskim pornobiznesem, widocznie uznał, że gra jest warta świeczki i podwoił stawkę. "Jeśli to, co jest na taśmie, jest dobre, to zapłacę i stówkę" - mówi wprost Schmidt. I wkurza się na konkurentów, którzy - jego zdaniem - nie znają się na rzeczy. "Co to jest do cholery <News of the World>. Co oni wiedzą o tym biznesie!" - oburza się Schmidt.

Pytanie, co na to Britney. Da się przekupić, czy też przełknie fakt, że pół świata ogląda to, co potrafi pod kołdrą? A Federline niech się spieszy z decyzją, czy sprzedaje swój skarb, czy jeszcze podbija cenę. Powinien wiedzieć, że jak tak dalej pójdzie, to wyląduje z ręką w nocniku. Bo jeśli dobrze poszuka po sieci, to kawałki filmu już tam znajdzie...