Wszystko w tej sprawie zaskakuje. Trudno sobie wyobrazić, żeby obsługa była aż tak rygorystyczna. Bardziej prawdopodobne, że stewardessa po prostu nie rozpoznała młodego następcy tronu. To mniej więcej tak, jakby konduktor pociągu w Polsce nie zauważył, że kasuje bilet Bogusławowi Lindzie.

Linia obsługująca prom trzyma fason i nie tłumaczy się z gapiostwa swojej pracownicy. Rzecznik firmy powiedział jedynie, że skoro William wybrał się w podróż, nikogo o tym nie informując - to nie powinien mieć pretensji.

Ale interesujące jest też to, co książę robił ze znajomymi na pokładzie. Rodzina królewska potwierdziła co prawda, że tam był, ale nie wiadomo, po co płynął do Francji. Być może wcale nie chciał tam dotrzeć. Bo podróż promem w tę i z powrotem jest wśród młodych Brytyjczyków bardzo popularna. Można się tam napić dobrych alkoholi za grosze... Choć z drugiej strony tych Williamowi raczej nie brakuje.