Miłośnicy tych plastikowych samochodzików z czasów PRL twierdzą, że trabanty mają duszę i że można się w nich zakochać. Nie przeszkadza im, że "mydelniczki" były szczytem tandety. Psuły się w najmniej oczekiwanych momentach. Mają tylko jedną zaletę - nie rdzewieją.

Tradycyjnie trabanty były szare jak komunistyczna rzeczywistość. I choć po upadku ZSRR poszły w odstawkę, ich miłośnicy cały czas zapewniają im drugą młodość - zdobią swoje pojazdy, malują w kolorowe pasy, ulepszają drogimi częściami. Jutro w Gnieźnie zaprezentują swoje ukochane autka.