Na imprezie sobowtórów nie mogło też zabraknąć Lecha Wałęsy, czyli - w cywilu - Kazimierza Kiepke. Na jego podobieństwo do przywódcy "Solidarności" pierwsi zwrócili uwagę koledzy w pracy. "Byłem wtedy górnikiem, a Lech Wałęsa prezydentem Polski. Zaczęto wtedy na mnie mówić Lechu i tak już zostało. Do tej pory ludzie mijani na ulicy mylą mnie z prawdziwym Wałęsą. Dzięki temu wszędzie jestem znany" - cieszy się Kiepke.

Nasz kraj słynie z sobowtórów. Polska organizacja skupiająca ludzi podobnych do znanych osób - Impresariat Sobowtórów - to jeden z największych tego typu klubów na świecie.