To dla brytyjskiej fryzjerki było lato jak z bajki. Przygoda 23-latki zaczęła się w czerwcu na Ibizie. Do jednej z ekskluzywnych dyskotek Lucie wystroiła się jak gdyby nigdy nic w króciutką różową kieckę. Kiedy weszła do lokalu, wszyscy - począwszy od ochroniarza na imprezowiczach skończywszy - krzyknęli: patrzcie, to Paris Hilton!

Błyskawicznie otoczył ją tłum fanów, który żądał autografów. Co było począć - sława i darmowe drinki - trzeba stawić temu czoło. Fryzjerka bazgrała zamaszyste podpisy i pozowała do pamiątkowych zdjęć.

Zachęcona popularnością Lucie poszła za ciosem i wybrała się do Barcelony - tu było tak samo. Ale to, co wydarzyło się w Saint Tropez, dziewczyna zapamięta do końca życia. Grając perfekcyjnie Hiltonównę, poszła do klubu jednego z 5-gwiazdkowych hoteli. I nabrała syna rosyjskiego milionera - Vicenta Goldovsky`ego. Dziedzic przez tydzień utrzymywał ją i kupował ekskluzywne ciuchy. Nie skąpił kasy, myśląc, że zdobył wdzięki prawdziwej Paris.

Bajka jednak w końcu się skończyła. Gdy w jednym z nocnych lokali fryzjerka wpadła na prawdziwą Paris. Jest jednak happy end całej historii. Lucie wyznała prawdę rosyjskiemu bogaczowi. A on jej nie tylko nie wyrzucił, ale jeszcze przez tydzień pozwolił bawić się u swego boku. Dodatkowy tydzień luksusowych wakacji - brzmi nieźle.