"Nagle na sali zrobiło się zamieszanie i ktoś zaczął głośno śpiewać piosenki Roda Stewarda. Nie dało się tego słuchać, bo ten ktoś potwornie fałszował" - mówili potem pracownicy restauracji. Jakież było ich zdziwienie, gdy okazało się, że pijacki śpiew wychodzi z gardła... samego Roda Stewarda.

Kelnerzy musieli przepraszać gości za zachowanie piosenkarza, a ci - albo śmiali się pod nosem, albo obserwowali niecodzienne widowisko, wyraźnie zniesmaczeni.

Również partnerka Roda, Penny Lancaster, nie była zachwycona jego występem. Na początku próbowała go uspokoić. W końcu wyprowadziła z restauracji.



Reklama