"Nagle na sali zrobiło się zamieszanie i ktoś zaczął głośno śpiewać piosenki Roda Stewarda. Nie dało się tego słuchać, bo ten ktoś potwornie fałszował" - mówili potem pracownicy restauracji. Jakież było ich zdziwienie, gdy okazało się, że pijacki śpiew wychodzi z gardła... samego Roda Stewarda.
Kelnerzy musieli przepraszać gości za zachowanie piosenkarza, a ci - albo śmiali się pod nosem, albo obserwowali niecodzienne widowisko, wyraźnie zniesmaczeni.
Również partnerka Roda, Penny Lancaster, nie była zachwycona jego występem. Na początku próbowała go uspokoić. W końcu wyprowadziła z restauracji.
Rod Steward pokazał prawdziwe oblicze po kilku butelkach wina. W jednej z włoskich restauracji, w której jadł obiad z rodziną, postanowił dać ekskluzywny, przez nikogo niezamawiany koncert. Ale zaczął tak fałszować, że pozostali goście musieli prosić obsługę o pomoc.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama