W filmiku widać, jak strażak wchodzi do gigantycznej pralki. W środku owija się strażackimi skafandrami, by się nie poobijać. Drzwi się zamykają. Pralka rusza. A wtedy... salwa śmiechu! Strażak jednak zaczyna dawać znaki, że ma dosyć. Gdy koledzy otwierają drzwiczki, widać wyraźnie, że jest kompletnie zakręcony.

Reklama

Szef remizy w Greater Manchester, w przeciwieństwie do kolegów delikwenta, nie wykazał się poczuciem humoru. Stwierdził, że zabawa w wór bielizny była głupia i niebezpieczna. Poza tym strażak wlazł do pralki w godzinach pracy, a praca strażaka takich czynności nie przewiduje. Chyba że w wyjątkowych przypadkach.