Producent w instrukcji obsługi Hayabusy przy haśle prędkość podaje - wystarczająca. Trudno bardziej dosadnie określić maszynę produkowaną seryjnie, którą jeździ się po mieście. Bo przecież nie znajdzie się chyba nikt, kto powie, że 300 km/h pomiędzy samochodami to za mało...

Silnik motocykla ma 175 koni mechanicznych mocy, czyli dwa razy tyle, ile przeciętne auto rodzinne. Pozycja kierowcy jest taka, jak w ścigaczach, które śmigają po torach podczas wyścigów, a więc diabelnie niewygodna. Głowa między zegarami, ręce wyciągnięte nienaturalnie w bok. Motocykl ten nawet podczas jazdy z pełnym otwarciem przepustnicy nie staje dęba i nie wymaga od kierowcy wielkiej uwagi. Warto tylko położyć się na zbiorniku, by dociążyć przód - takie są pierwsze wrażenia z jazdy.

W pełni regulowane zawieszenie pozwala na dostrojenie ustawień do potrzeb kierowcy. Od sztywnej "deski do prasowania", na miękkiej "kanapie" kończąc. Seryjna szybka nie gwarantuje już luksusu - kierowca musi się liczyć z walką z naporem powietrza przy wyższych prędkościach. Pozycja na motocyklu może męczyć nie tyle ze względu na wysokość kierownicy, co na jej odległość od siedzenia kierowcy. Wymaga ona wyciągnięcia się do przodu. Z drugiej zaś strony nie narzeka się na brak miejsca, jeśli położymy się na baku podczas szybkich "przelotów".

Moc i prędkość powodują błyskawiczne zużycie opon, łańcucha napędowego i zębatek w kole. Nierzadko już po 3 tys. km tylna guma nadaje się do wymiany! No ale, coś za coś...