Sędzia był bezwzględny. Uznał, że Koreańczyk, od lat żyjący w USA, jest wrogiem publicznym. Nie pomogły tłumaczenia psychologów, że Kim nie jest niebezpieczny, a po prostu chorobliwie lubi cudze łaszki.

Został złapany na gorącym uczynku w jednym z akademiku, gdy szykował się do kolejnego skoku. Jednak gdy chował łupy za pazuchę, kilku studentów przyszło po swoją własność. I zadzwonili po policjantów. Ci w mieszkaniu złodzieja znaleźli ponad 3400 par damskiej - głównie - bielizny. A w jego komputerze 40 tys. pornograficznych zdjęć.