Wystarczy kilka dodatkowych juanów, żeby jako dodatek do drinka otrzymać niepowtarzalną możliwość naubliżania kelnerowi, stłuczenia mu okularów czy kopnięcia w zadek. Do tego można do woli wykrzyczeć wszystkie żale. Jeśli jednak nic z tych rzeczy klientowi i tak nie ulży, może w każdej chwili zwierzyć się... barowemu psychologowi. W zależności od potrzeb, za relaksujące "dodatki" trzeba zapłacić równowartość od 20 do 120 zł.
Jednak nie można katować kelnerów bez ograniczeń. Są to dobrze zbudowani 20 - 30-latkowie, przyodziani w ochraniacze od stóp do głów. Dodatkowo, zanim dojdzie do rękoczynów, klient musi dokładnie określić jak chce stłuc delikwenta.
Klient, a właściwie... klientka. Bo jak zdradza właściciel, to właśnie panie są najczęstszymi gośćmi "Sun Raising Anger Release Bar", co w wolnym tłumaczeniu oznacza "Bar uwalniania złości pod wschodzącym słońcem". Nazwa długa, ale jakże znacząca!