Mieszkańcy pukają się w czoło. "Komu to przeszkadzało?" - pytają. Przecież dla nich węgorz to zwykła ryba, której jest wszystko jedno, czy po śmierci go zjedzą, czy też będą się nim bili. Zresztą, te potyczki służyły do zwabienia turystów i zebraniu pieniędzy na łódź ratowniczą. Teraz jednak, według oficjalnej decyzji rady miejskiej, jeśli mieszkańcy chcą walczyć na węgorze, to mogą tylko używać gumowych ryb. "To jednak nie to samo" - odpowiadają wściekli tubylcy. Obiecują, że po następnych wyborach burmistrz i radni będą mogli sobie poszukać nowej pracy.

Reklama

Mówią, że wybiorą tych, którzy przywrócą tradycyjną zabawę. A jeśli w mieście pojawią się protestujący ekolodzy, to dostaną łomot martwymi węgorzami.