Podczas podróży po Szkocji królowa zrobiła nieplanowany przystanek na maleńkiej wysepce. W związku z tym nie miała swojego auta, a członkom jej rodziny nie udało się wcześniej złapać żadnej taksówki.

Monarchini wsiadła do peugeota Russela i poprosiła, żeby zawiózł ją do słynnego w okolicy ogrodu. Żeby tego było mało, zajęła miejsce obok kierowcy, a nie jak zwykła podróżować - na tylnym siedzeniu. W ogrodzie oboje spędzili prawie godzinę. Potem kioskarz odwiózł Elżbietę II na statek płynący do Londynu.

Russel po wycieczce jeszcze długo nie mógł dojść do siebie. "Kto odrzuciłby szansę podwiezienia najsłynniejszej kobiety na świecie?" - mówił podekscytowany "The Daily Express". "Było bardzo przyjemnie. To najmilsza osoba, jaką każdy życzyłby sobie spotkać" - zachwycał się w rozmowie z dziennikarzami. Przyznał, że byłby wdzięczny, gdyby królowa wysłała mu list z podziękowaniami za pomoc. Na pamiątkę.